Legendy
Oto kilka legend i opowieści z okolic wsi Łaguny
ZAJĄCZEKPewnego
razu hrabia Bruno Kiciński - mieszkaniec Ojrzenia jechał z Przasnysza
do domu. Na rozmiękłej drodze pojazd ugrzązł w bagnie koło Golan. Nikt
nie zdołał wyciągnąć bryczki z topieli. Sytuacja stała się tragiczna gdy
do pojazdu zaczęło się wlewać błoto a konie nie mogły ruszyć z miejsca.
Kiciński obejrzał się i zobaczył zachlapanego błotem zajączka. Żal mu
się zrobiło zwierzątka. Wyskoczył z bryczki, ubabrał się w błocie, ale
dotarł do szaraka i wyciągnął go z topieli. Zajączek radośnie
podskoczył. Usiadł na pobliskim głazie,otrzepał się z brudu, machnął
kilka razy łapkami, jakby rozkazał koniom ruszyć z miejsca. Rumaki
poszły i wyciągnęły powóz z matni.Długo
rozmyślał hrabia nad tym zdarzeniem. Postanowił wybudować bity trakt
między Płońskiem a Przasnyszem przez Ciechanów. A w miejscu, gdzie
kiedyś ugrzązł, kazał wyryć napis na kamieniu, na którym usiadł
zajączek. Odtąd szeroki, bity trakt służy mieszkańcom, a spowodował to
tajemniczy zajączek...HRABIALegenda
o bogatym i chciwym Hrabim z Krasnego, który był bezlitosny nie tylko
dla poddanych ale też dla plebana. Księdzu nakazywał odprawiać mszę o
porach, które on wyznaczał i zdarzało się, że pleban z tego powodu nie
mógł dać ostatniej posługi konającemu. Tak to ludziska umierali bez
wyspowiadania się i bez rozgrzeszenia. Nawet sam Lucyfer nie był z tego
faktu zadowolony, bo to duchy czyśćcowe, ni to niebieskie, ni to
diabelskie. Myślał więc jak tu zaradzić temu niepowodzeniu. Postanowił
wyciągnąć z kotła najbardziej grzesznego szlachcica i rozkazał mu aby
ten opętał Hrabiego.Kiedy ubrany z cudzoziemska szlachcic zawitał
wieczorem na zamek w Krasnem, odbywała się tam akurat uczta.Gość podał
się za dalekiego krewnego, który prosi o nocleg. Przybysza zaproszono do
zabawy i uczty. Nazajutrz rzekomy kuzyn poznawał obyczaje Hrabiego. Za
kilka dni urządzono polowanie. Zjechała się okoliczna szlachta m.in.
Bogusław z Milewa, Niesiobąd, Kuś, Łaguna, Żbik z Dobrzankowa.Gość nie
odstępował Hrabiego. Naraz Hrabia dojrzał niedźwiedzia i niewiele myśląc
puścił się za nim. Niestety niebawem znaleźli się na podmokłym terenie.
Koń stracił grunt pod nogami a jeździec spadł z konia. Okazało się, że o
to chodziło "krewnemu" z piekieł. Zawezwani z piekielnych czeluści
diabli pomogli szlachcicowi dobić dziedzica. Zamiast uczty po łowach
odbył się pogrzeb. tak, tak - powiadali ludziska, to za nasze krzywdy
Pan Bóg go ukarał. Zmarłego pochowano pod murem kościelnym za bramą.
Niedługo potem wierni zaczęli donosić, że Hrabia ukazuje się im na koniu
w uścisku z diabłem.Całe Krasne trzęsło się ze strachu. Ludzie radzili
się nawet plebana, jak odstraszyć widziadło, ale modły nie pomagały. Aż
ludzie uradzili, żeby wybrać czterech najodważniejszych parobków,
posadzić ich na cztery konie i kazać im o północy wykopać trumnę ze
zwłokami i wywieźć w bagna pod Węgrzynowem. Jak wrzucali żelazną trumnę w
topielisko, to się zagotowało. Błota zaczęły się tak strasznie trząść,
że omal Węgierka nie wystąpiła z koryta. Niedługo potem z bagna
wyskoczył kudłaty, czarny pies.Od
tamtego czasu w Krasnem pokazuje się pies z dzwoneczkiem u szyi. Nikogo
do tej pory nie ugryzł, ale mieszkańcy wsi obawiają się go nadal....BŁYSZCZY JAK OPINOGÓRAPorzekadło to ma już 150 lat i powstało niezamierzenie, a przyczynił się do tego sam generał Wincenty Krasiński.W
lutym 1812r. przyszedł mu na świat drobny, niewydarzony następca. Na
chrzcie świętym dano chłopcu aż pięć imion: Napoleon, Adam, Stanisław,
Feliks i Zygmunt. Hrabiątko na każde wakacje przyjeżdżało na wakacje do
Opinogóry. Bawiło się z opiekunami, polowało i mając 8 lat popisywało
się przed otoczeniem znajomością trzech obcych języków. Kiedy skończył
15 lat rozpoczął naukę na Uniwersytecie Warszawskim, a potem jeździł po
całej Europie, pisał dramaty i wiersze.Generał chcąc ożenić syna, wynalazł mu urodziwą i majętną pannę - Elizę Branicką - wnuczkę tego od Targowicy. 26
czerwca 1843 r. w Dreźnie odbył się ślub. Weselisko ojciec postanowił
urządzić w Opinogórze. Kiedy przybyli do Ciechanowa, ówczesne
społeczeństwo miasta wystąpiło w całej okazałości. Ulice były
wysprzątane, domy czyste, lśniło. Za godne przyjęcie syna, tata zwolnił
wspaniałomyślnie miasto na cały rok z podatków. Przyjęcie odbyło się w
parku na ponad cztery tysiące osób. Parze młodej podarowano symboliczny
snop zboża z czterdziestu majątków Krasińskich, opleciony złotym
łańcuchem, bukiet polnych kwiatów przewiązanych złotą kolią i inne
drogocenne upominki, a wśród nich stylowy zameczek, który możemy oglądać
do dzisiaj.A
Opinogóra, mimo różnych kolei historycznych błyszczy nadal, wróciła do
dawnej świetności, bije w niej serce romantyzmu, serce Zygmunta.W ostatnich latach powstało następne powiedzenie:Każdy Polak co najmniej raz w życiu winien zwiedzić opinogórskie Sanktuarium Romantyzmu.KOCHAJĄCY OJCIECŻył
kiedyś na Zawodziu w Przasnyszu dobry, pracowity ale ubogi bednarz.
Jako dobry ojciec już od małego pokazywał swym synom jak się trzyma
narzędzia w ręku, jak przygotować materiał do roboty. Dzieci zatem znały
zasady posługiwania się sprzętem bednarskim. Któregoś roku przyszło nie
wiadomo skąd morowe powietrze. Ludzie padali jak muchy.Ojciec bednarz,
utrzymujący cała rodzinę, wkrótce zachorował i niedługo potem zmarł.
Matka rozpaczała a pocieszał ja najstarszy syn, który postanowił, że
weźmie się za fach ojca. Wstawał rano kiedy jeszcze wszyscy spali i
szedł do roboty.Dłubał i dłubał.Wykonał kilka przedmiotów niewiele
gorszych niż jego ojciec. Jedni go podziwiali a inni zazdrościli lub
wyśmiewali. Chłopiec płakał ale nie dawał za wygraną. Robił coraz to
więcej i coraz to lepsze naczynia.Niewiele trzeba było czekać, a
chłopaka posądzili o kontakt z nieczystymi siłami.Następne targi były
dla chłopca już bardziej niekorzystne. Zamiast zysku przynosiły straty.
Matka w końcu zaczęła sama jeździć z towarem do innych miast.Z czasem
wszyscy synowie wykształcili się na dobrych fachowców i na uczciwych
ludzi. Kiedy najstarszy syn wydoroślał i usamodzielnił się, opowiedział
matce jak to naprawdę było. Otóż do warsztatu przychodził w nocy ojciec.
Wykonywał część pracy, przygotowywał narzędzia i pomagał w trudnych
zajęciach.Wieść
o tym rozeszła się nie tylko po Przasnyszu, ale po całym powiecie.
Ludziska dziwowali się, że dobry człowiek, kochający ojciec pomagał
rodzinie zza grobu. Ale nikt nie miał wątpliwości, iż to prawda, bo
miłość do dzieci,do rodziny, prawość i dobroć czyni cuda.